Po obozie w Januszkowie naszła mnie refleksja jak rozkłada się procentowo udział konkretnych chwytów rakiety, stąd przewrotny tytuł wpisu – jak się trzyma. Wśród dzieci grających na zielonym poziomie. Grupa to 25 dzieci, 10 dziewcząt i 15 chłopców.
Forhend
Wszyscy razem
Semi Western
64 %
Eastern
24 %
Western
12 %
Bekhend
Eastern +Eastern
12 %
Eastern + Semi Western
4 %
Kontynentalny + Eastern
40 %
Kontynentalny + Semi Western
44 %
Serwis
Eastern forhend
36 %
Kontynentalny
44 %
Semi Kontynentalny
20 %
Statystyka chwytów rakiety ogólnie – poziom zielony.
Statystyka z podziałem na płeć.
Dla bardziej wnikliwych, dalszy tekst dotyczy analizy z podziałem na płeć, ponieważ zauważyć można lepiej pewne tendencje. Tutaj wychodzą już ciekawe w mojej opinii fakty. U chłopców wyeliminować się udało chwyt westernowy na Forhendzie i widać mniej osób grających chwytem forhendowym serwis. To jest pozytywna tendencja, którą należy monitorować w kolejnych latach. Wpływ na to może mieć dostosowanie wieku biologicznego do piłek i wymiarów kortu – czyli nie gonimy już tak na kolejny poziom, jakby to był wyścig. Minusem i niebezpieczną tendencją jest kilka osób z wyraźnie za długą rakietą. Łącznie z przypadkiem dziecka, które kończyło serwis waląc rakietą w kort.
Chłopcy Forhend
Semi Western
73,00%
Eastern
37,00%
Western
0,0
Chłopcy Bekhend
Eastern FH + Eastern
20,00%
Eastern FH + Semi Western
6,67%
Kontynentalny + Eastern
33,33%
Kontynentalny + Semi Western
40,00%
Chłopcy Serwis
Forhendowy
20,00%
Kontynentalny
60,00%
Semi Kontynentalny
20,00%
Dziewczęta Forhend
Eastern
20,00%
Semi Western
50,00%
Western
30,00%
Dziewczęta Bekhend
Kontynentalny + Eastern
50,00%
Kontynentalny + Semi Western
50,00%
Dziewczęta Serwis
Forhendowy
60,00%
Kontynentalny
20,00%
Semi Kontynentalny
20,00%
Statystyka chwytów rakiety z podziałem na płeć – poziom zielony.
Po drugiej stronie, u dziewcząt, mamy 3/10 grające chwytem westernowym forhend i 6/10 chwytem forhendowym serwis. To już jest niepokojące zjawisko. Serwis jest pierwszym uderzeniem, którego znaczenie w profesjonalnym tenisie wzrasta z roku na rok. Rośnie prędkość, precyzja, procent trafionych serwisów oraz wygranych punktów po serwisie własnym w czołówce zawodniczek. Forhend westernowy może wynikać ze zbyt wysokiego kozła piłki względem wysokości ciała, jednak tutaj przysłuży się mam nadzieję, zmiana przepisów, by grać do roku urodzenia w konkretnej kategorii. Kolejny krok do przekonywania, że pośpiech nie jest potrzebny w przechodzeniu na kolejny poziom.
Za rok należy sprawdzić jak młodsze roczniki prezentują się pod tym względem i wrócić do obecnych danych, by zweryfikować czy nastąpiły zmiany po otrzymaniu raportów dla rodziców i trenerów (to należałoby zrobić nawet wcześniej). Czekamy na odzew rodziców i trenerów.
Wnioski po obozie PIT 2021 możecie przeczytać pod linkiem TU
Za czasów swojego grania, jako dzieciak, pamiętam jak trener krytykował mnie za skakanie do wysokiej piłki z półkortu. Ja podświadomie to robiłem “przeskokiem”, a trener chciał mnie “uziemić”. I teraz pytanie – czy zawodnik ma skakać czy nie??
Czym miałoby być skakanie lub nie skakanie. Musimy się temu przyjrzeć dokładniej, bo jak to w tenisie, na każde pytanie możemy odpowiedzieć… “To ZALEŻY 😉 ” od czego ? Zastanówmy się poniżej.
Możemy wyróżnić 5 podstawowych rodzajów pracy nóg: – Przeniesienie ciężaru ciała – Obrót (Pivot) – Przeskok (Jump) – Podskok (Hop) – Doślizg
Najbardziej podstawowe – przeniesienie ciężaru ciała.
Forhend (półotwarte ustawienie)
Na Li
i bekhend (zamknięta pozycja) .
Garbine Muguruza
Czyli nie skacze zawodnik, noga wykroczna jest stabilnie na korcie i dociążana przy wykonaniu uderzenia. 1-0 trener 😉
Obrót, czyli Pivot.
W przód.
Rafael Nadal
W bok…
Juan Martin del Potro
Zawodnik znów nie skacze. 2-0, dla mojego dawnego trenera…
Przeskok – JUMP.
Iga Świątek
Przeskok w przód..
Juan Martin del Potro
przeskok w bok…
Zatem tutaj zawodnicy wyraźnie odrywają się od podłoża z jednej i lądują na drugiej nodze. Przy przeskoku w przód, odrywają się więcej, a przy przeskoku w bok – mniej. Już tylko 2-1 trener
Podskok – HOP.
Podskok na nodze wykrocznej…
Podskok na nodze zakrocznej…
Rafael Nadal
Tutaj zawodnicy również odrywają się od podłoża z jednej nogi, ale lądują na tej samej nodze.
Podskoki przy dojściu do siatki, pozycja otwarta i zamknięta, pięknie pokazana różnorodność tej samej zawodniczki
Barbora Krejcikova Barbora Krejcikova
Remis 2-2 !
Doślizg.
W trakcie trafienia piłki.
Denis Istomin
Przed trafieniem.
Stan Wawrinka
Po trafieniu.
Julia Goerges
W zapewnieniu pewnej równowagi i poślizgu stopa jest na ziemi.
Wnioski?
Zatem można by rzec 3-2 trener, ale … nie jest to już tak jednoznaczne, bo przy wysokiej piłce z półkortu to przeskok, o którym pisałem na wstępie byłby najrozsądniejszym wyborem, przy zbijaniu z góry w dół, tak jak to robi Iga. Nie można odpowiedzieć jednoznacznie czy skakać czy nie skakać, bo to zależy od kontekstu. Gdzie i jaka piłka przylatuje oraz co z nią chcemy zrobić. Bez kontekstu taktycznego nie możemy oceniać techniki.
Zostawię was z przemyśleniami, niech każdy odpowie sobie sam, skakać czy nie skakać 😉
Miałem przyjemność być trenerem, podczas obozu PIT w Januszkowie i chciałbym się podzielić kilkoma obserwacjami.
Scanning – przegląd stanu tenisa u10.
Pierwsza rzecz jaka mi się nasuwa na myśl, to to, że takie obozy i obserwowanie młodych talentów, powinno być systemowo prowadzone od lat. Piękny przykład mamy z Emmą Raducanu, której filmy w wieku 9 lat, pojawiły się w sieci – z turniejów. Chcesz sprawdzić, to obejrzyj film na Youtube
Czyli inni robią taki scanning u najmłodszych, co najmniej od dekady 🙂
Wspólnota – razem wygrywamy, razem przegrywamy, przyjaźń zostaje.
Druga sprawa, to jak bardzo te dzieci, porozrzucane są po kraju. Tutaj znów wrócę do moich obserwacji, co do działania klubów, a właściwie jak mało zorganizowanych miejsc, mamy w kraju- tu odsyłam do osobnego wpisu >> TU <<. Dla dzieci z PIT-ów, jest to ogromna szansa spotkać się na dłużej, niż tylko przelotnie na turnieju, by wspólnie pograć i poćwiczyć. Buduje to, dużą grupę dzieciaków, które mają wspólny cel- grać tenisa na najwyższym, możliwym poziomie. Granie w takiej grupie pozwala rywalizować z osobami o przeróżnych umiejętnościach i stylach gry. Jeden gra prawa, ktoś inny lewą ręką, ktoś gra mocny topspin, ktoś inny płasko, a jeszcze kolejna osoba, fajnie miesza rytm i gra super slajsem. Mając ograniczoną liczbę dzieci w klubie, jest to sytuacja mega komfortowa. Tutaj grali każdy z każdym, w różnych konfiguracjach i przy różnych założeniach taktycznych. Uczyli się poprzez grę. Nawiązując również przyjaźnie, często na całe życie.
Przez taktykę, doskonalę technikę.
Trzecia sprawa. Często słychać w kuluarach dyskusję, czy warto wysyłać dziecko na „kadrę”, czy na taki obóz PIT? Część trenerów jak mantrę powtarza, że nie wysyłają dzieci na kadrę, bo tam zmieniają dzieciom chwyty – a jak wiadomo zmiana chwytu powoduje rozchwianie uderzenia i wymaga to dużo czasu, by wyprowadzić zawodnika na prostą. Także tutaj pragnę uspokoić – Nie zmieniał nikt dzieciom chwytów 🙂 ALE…. Jest też druga strona medalu – na moje oko, około połowa z tych dzieci musi zmienić chwyt do serwisu! Jednak na obozie PIT, nie jest naszą rolą zmiana chwytów dzieciaczkom, tylko zwrócenie uwagi trenerom, co i jak poprawić. Problemem jest, że w gronie tak dobrych dzieciaków, przefiltrowanych przez selekcję, wciąż taki procent ma z tym problem. Czyli problemem jest szkolenie w klubach. Skoro dzieci , a uczciwie powiedzieć powinienem, że duża część- nie wszyscy, w wieku 10 lat nie ma poprawnego chwytu, to jest to problem systemowy. Piotr Unierzyski jeździł po kraju z warsztatami „Cała polska serwuje dobrze”, ale mam wrażenie, że nie przebiło się to wszędzie, bo często na szkolenia i warsztaty jeżdżą te same osoby, a w pozostałych klubach, nie ma odpowiedniej edukacji i poziomu nauczania. Rozumiem, że nie jest to łatwy temat, bo sam mam w klubie tego przykłady, ale jeśli mamy myśleć o graniu zawodniczym, nie amatorskim, to tutaj nie widzę taryfy ulgowej. Lekarz nie może sobie pozwolić na błędy, tak samo trener. Bo rujnuje, swoim brakiem kwalifikacji, czyjąś przyszłość. Zmienianie chwytu u 12, czy 13 latka, będzie koszmarem. Ani on, ani trener nie będzie miał łatwego czasu. ŁATWIEJ NAUCZYĆ, NIŻ ZMIENIAĆ. Bo żeby zmienić, trzeba oduczyć, czyli tracimy czas i energię na coś, co powinno być wykonane wcześniej.
Na konferencji w Kaliszu pokazywaliśmy przykłady sytuacji
meczowych, jakie zawodnicy mieli rozwiązywać:
– serwis z korytarza
– wprowadzenie przy ustawieniu w rogach kortu po przekątnej
– Gra z anty celem,
– rozegranie punktów z jednym podbiciem w wymianie itp., itd.
i wiele innych. Pytano mnie, o co chodziło z tymi ćwiczeniami. Otóż chodziło o to, by pokazać, że nikt tam nie zmieniał dziecku chwytów, zamachów itd. Tylko poprzez zadania taktyczne, np. serwis z korytarza, miały dzieci doskonalić serwis slajsowany i z drugiej strony pronację w płaskim lub topspinie. W grze z rogów kortu miały uczyć się, kiedy grać w otwarte, a kiedy „przeciw nogom”. Nie było tam ćwiczeń zamkniętych, nikt nie posiadał nawet kosza z piłkami, tylko nosiliśmy je w kartonie 🙂 Tak, można prowadzić trening bez kosza, na takim obozie.
Czasem trzeba się cofnąć, by lepiej ocenić, czy idę w dobrym kierunku.
Kolejna sprawa, to dla niektórych osób, powrót na zieloną piłkę. Tak zieloną i tak powrót. Dlaczego to podkreślam? bo było grono osób, które grywa już na żółtym poziomie. Co to powodowało? Moim zdaniem nabieranie złych nawyków, np. te dzieci częściej dążyły do chwytów ekstremalnych, te dzieci częściej były okopane za linią końcową i ja tak obrazowo mówię, że „to piłka odbijała się od nich, a nie one uderzały piłkę”. Z tego też powodu, nie wchodziły w kort, nie generowały gry kątowej i nie chodziły do siatki. Czyli dla mnie, obraz dawnej hiszpańskiej szkoły – daleko z tyłu i pod górę. Powrót na zieloną piłkę wymusił więcej poruszania do przodu, więcej wchodzenia na piłkę i śmielsze puszczenie ręki- co dla mnie jest jednym z kluczowych elementów, nie pchać, a uderzać. Jeśli dziecko utrwali sobie wstrzymywanie ręki, ciężko będzie to zmienić. Zielona piłka pozwoliła, na wygenerowanie więcej dynamiki w uderzeniach i kreatywności w grze. Duża ilość gier deblowych, a także bonusy– np. poprzez dodatkowe punkty za wygranie akcji pod siatką, zachęcała do gry wolejem i realizowania innych zadań.
Motto mojego klubu to – Łączy nas tenis. Tak jest na obozach PIT.
Kolejnym ważnym punktem obozu, było połączenie dziewcząt i chłopców do gry. Ma to aspekty socjalizacyjne, wychowawcze, ale także tenisowe. Kilku chłopców komentujących, że jak to „z dziewczynami mają grać?”, żałowało, że się odezwało, gdy gra kończyła się 10-4, dla płci „słabszej” 😉 Zielona piłka umożliwiała niemal dowolne parowanie zawodników, nauki, że gdy mój partner słabiej serwuje, to mogę być celem pod siatką, więc skupienie na woleju, gdy ktoś dobrze serwuje, to staram się przeciąć i skończyć pod siatką już return. Można tych przykładów mnożyć.
Współpraca buduje – rozwój kosztuje. Kto nie idzie do przodu, ten się cofa.
Podstawowy cel to ocena i analiza tenisowa oraz sprawnościowa, naszych młodych talentów. Czy jest coś co wymaga natychmiastowej korekty, czy coś co trzeba przypilnować w najbliższym czasie, jakim typem zawodnika będzie nasz podopieczny i jakie cechy, przy takim stylu gry, będą kluczowe i musimy je bardzo rozwijać, jako jego broń. Czy ma już 170 cm i będzie na pewno bazować na serwisie, czy może nie będzie wysokiego wzrostu, ale genialnie porusza się po korcie, ma świetne czucie piłki i gry. Gdzie są jeszcze obszary do doskonalenia, co można robić lepiej. Musimy już budować obraz zawodnika za kolejne 10 lat. Ocena ta jest punktem wyjścia do rozmowy w klubie z trenerami, pomocy im w doskonaleniu tego, czego potrzebuje jego zawodnik. Ocena z oddali jest łatwiejsza, bo czasem będąc na co dzień z zawodnikiem tracimy świeżość spojrzenia, że na przykład zawodnik zaczął opuszczać łokieć. Na koniec, to pytanie do trenerów – ilu z Was jest gotowych podjąć współpracę z Piotrem i PZT, w celu jak najlepszego wykorzystania możliwości waszych zawodników? Strach przed „podebraniem” zawodnika, nie powinien tu mieć miejsca, bo nikt nie chce przejmować kompetencji trenera, tylko go wspomagać. Na to pytanie nie znam odpowiedzi, czas pokaże. Jednak Brawa należą się dla Piotra Unierzyskiego i PZT za taką inicjatywę i jej wprowadzenie w życie. Bez zadbania o podstawy piramidy, nigdy nie będzie jej czubka.
Sparing tenisowy – jak, gdzie i po co ? Dziś chciałbym poruszyć kolejny temat tenisowy z zawodniczego podwórka. Najpierw zdefiniujmy co to w ogóle jest ten sparing. Zapytałem “googla” i Wikipedia mówi : „Sparing – jest to walka treningowa lub kontrolna w celu sprawdzenia formy zawodnika. Można również użyć tego określenia do nazwania spotkania towarzyskiego dwóch drużyn, mającego charakter szkoleniowy. „
Zatem jest to coś, co z założenia wynik odsuwa na dalszy plan, tylko ma na celu sprawdzenie w jakim miejscu jesteśmy z zawodnikiem – np. jak zareaguje na rytm i stres meczowy, jak realizuje założenia taktyczne, jak wykonuje technicznie w tempie meczowym uderzenie, nad którym pracuje itp. itd.
Po co mi sparing?
Czy nasi zawodnicy są gotowi odłożyć wynik na bok, by skupić się na rozwoju tenisowego rzemiosła? Niestety nie jestem tego taki pewien, bo patrząc na mecze turniejowe, widzę bardzo jednowymiarowy tenis – klepanie zza końcowej, brak podejścia do siatki, brak zmiany rotacji i tempa, mało lub całkowity brak gry slajsem. Oczywiście jest to uogólnienie dotyczące powiedzmy 80 % zawodników. Czy trenerzy pracują nad przełamaniem tego – też nie jestem pewien, bo u nas w kraju, ciągle bardziej ceni się doraźny wynik, niż proces rozwoju zawodnika. A w młodym wieku klepanie i przebijanie ma się lepiej, niż ofensywna, urozmaicona gra.
Halo czy są tu jacyś tenisiści?
Czy przy braku klubów lub jak kto woli, szczątkowym ich istnieniu, mamy zawodników w odpowiedniej ilości i poziomie, by móc się spotkać i sparować? Kto nie wie o czym piszę odsyłam do poprzedniego wpisu o Klubach tenisowych w Polsce. Czy mamy fizycznie tylu zawodników z danego rocznika na miejscu, by mieć z kim grać? Czy są oni rozsypani po całym kraju? Nawet z perspektywy dużego miasta Warszawy, nie jest łatwo, nie jest to tak proste, bo by przejechać z jednego na drugi koniec miasta, to szybciej z Piotrkowa do Łodzi się dojedzie 🙂 A jak wiemy czas dziś jest bardzo cenny. Czyli nie zawsze jest z kim grać. Im wyższy poziom i kategoria wiekowa (od kadetów spadek zawodników jest mocno zauważalny), to grupa się znacznie zawęża. Łukasz Kubot trenuje w Pradze, bo ma tam dużo różnorodnych sparingpartnerów, czego w Polsce nie mógł zrealizować.
Nie gram ze słabszymi, a ten jest za mocny.
Trzecia sprawa – czy jak już jest z kim sparować, to czy możemy? Czy nie jest tak, że z nim nie zagram, bo … tu wstaw dowolnie – oszukał mnie 2 lata temu przy po 15 / on się koleguje z XYZ, a ja go nie lubię / moi i jego rodzice się nie lubią / jak z nim zagram sparing, to będzie wiedział jak gram i się nauczy ze mną grać/ on jest za wysoko w rankingu / nie gram z nikim niżej w rankingu – tak tak, takie teksty można usłyszeć.
Nie zapłacę za sparing i co mi pan zrobi?
Czwarta sprawa – czy trener i sztab=czytaj rodzice są zgodni, po co jest sparing i chcą je organizować. Czy rodzic, czyli pierwszy sponsor rozumie, że jest to element treningu i trenerowi należy się za to również wynagrodzenie? Jednak tematu pieniędzy nie ominiemy. Dyskutuje z rodzicami i widzę różne podejście do tematu. Z jednej strony są osoby, które chętnie oddałyby dziecko pod opiekę trenera nawet na weekend turniejowy – kwestia uzgodnienia warunków między stronami, ale np. trener nie chce, bo ma X godzin na korcie, więc ma wygórowane wymagania finansowe, a poza tym, w sumie to nie chce na weekend wyjeżdżać.
Druga strona medalu – rodzic traktuje obecność na sparingu/turnieju, jako płacenie „za siedzenie” trenera, a on przecież ma grać/stać z koszykiem/odbijać z zawodnikiem/ wystrzelać 10.000 słów na godzinę… Tylko jak trener ma prowadzić zawodnika, nie widząc go w meczach turniejowych, jak nie widzi go na sparingach? To tak, jakby nauczyciel w szkole nie robił sprawdzianów, tylko „wykładał”. Trener może pokazać, że to nie jest puste siedzenie, np. poprzez robienie statystyk, czy notatek, coaching w trakcie – np. kierunek serwisu- gdzie jak kiedy, wykres momentum, czyli czy zawodnik umie wygrywać punktu seriami, czy zazwyczaj wygrywa przegrywa na zmianę= problem z wygraniem gema, czy poprawnie wykonuje uderzenia, czy podejmuje właściwe decyzje taktyczne itp. itd. Potem trzeba to wykorzystać do planowania – gdzie jestem >>> dokąd zmierzam. Na pewno jest to mocny argument w dyskusji z rodzicem.
Bo ja mam turniej.
Piąta sprawa – czy mamy zaplanowany czas, by te sparingi wpleść w proces szkolenia? Czy zawodnik jest ciągle między jednym, a drugim turniejem i odpowiedz sztabu – nie ma kiedy 🙂 Czy rozgrywając 200 meczy singlowych i 100 deblowych jest na to jeszcze miejsce ?
Widzę tutaj kilka wyzwań dla samego środowiska. To już od nas zależy czy będziemy współpracować, czy sobie pomagać, czy rzucać kłody pod nogi. Razem możemy więcej 😉 Spotkajmy się na korcie ! Jeśli podzielasz mój punkt widzenia, zapraszam do wspólnych treningów, czy konsultacji. Swojego zawodnika też konsultuje z innymi trenerami, bo czasem coś umyka, jak nie potrafimy się zdystansować. Wymiana poglądów powinna być czymś naturalnym, tak możemy się rozwijać – to oznaka mądrości, a nie braku kompetencji. Jeden z trenerów ITF Expert powiedział, żę 90% rzeczy nauczył się od innych trenerów, a swojego warsztatu i pomysłów to może 10 %.
Tym miłym akcentem zakończę. Kolejny wpis będzie poświęcony bardziej technicznym aspektom serwisu. Zapraszam do „lajkowania i udostępniania”, żebym wiedział, że czytacie !